Film raczej tylko dla zagorzałych fanów albo osób szukających tła do wykonywania codziennych czynności, choć nie wiem czy nawet do tego, ktoś wybrałby ten film. Posługując się terminem "zagorzali fani" mam na myśli np. miłośników filmów z wampirami albo fana, któregoś z aktora pojawiającego się w filmie, przy czym do tej ostatniej propozycji zaliczam się właśnie, gdyż film oglądałem ze względu na Erica Robertsa. Ciekawe, czy w Polsce są jeszcze jacyś inni jego poplecznicy, raczej tak, ale to chyba rzadkość. Wracając do samego filmu, całość wygląda najbardziej przeciętnie i B-klasowo jak tylko się da, przy czym, jeśli nie znasz aktora grającego główną rolę, czyli Williama Gregory'ego Lee z innych filmów, będzie on dla ciebie kompletnym klonem, wyglądającym jak najbardziej przeciętny facet współczesny. Mimo to nie był, jak dla mnie taki najgorszy, w końcu mimo jego głównej roli i mielizny, która była podstawą filmu, spokojnie dotrwałem do końca tego dziełka. Roberts gra pewnego siebie gościa, czyli typ roli, jaki lubię u niego najbardziej i jest go całkiem sporo w filmie, poza tym mamy niezłego Michaela Bergina, kilka lasek i grupę tytułowych bankowców - również klonów, będących wampirami czy czymś w tym rodzaju. Jednym z głównych wątków jest jeszcze relacja, będąca swego rodzaju budowaniem związku Elisy Donovan z głównym bohaterem, w której jak to często w filmach bywa, kilka aspektów jest całkiem oderwanych od rzeczywistości. Bawił mnie jeszcze motyw, w którym bankowcy całowali po nogach dwie kobiety siedzące na krzesłach, bo te same ujęcia z tej sceny, nie wiedzieć czemu, przewijały się przez cały film, także warto wspomnieć, że widz lubiący szukać powodów do śmiechu, troszkę ich tu znajdzie.
Zapraszam do dyskusji każdego, kto ma coś do powiedzenia :)