Strzelali aż wszystkie bandziory padły jak muchy. Młody (ten dobry bandzior) dostaje niestety też parę kulek w klatę od swojego wujka. Ale nic go to nie boli, bo automatycznie dostał się do czyśćca (czyli tej przystani). Dzięki temu mógł już spokojnie bajerować tą laskę co chciał.
Eric Roberts dostał strzała w pojedynku 1v1 z szeryfem.

Jak już się uspokoiło to przyszedł Indianin, pozbierał bandziorów, zabrał ich do jakiegoś kanionu i tam wrzucał (na dnie była lawa i ognie, że niby takie piekło). Mieszkańcy przystani co brali udział w strzelaninie też mieli pełne portki myśląc, że czeka ich to samo (szeryf, zastępca i lekarz). Użyli przecież broni a to było zakazane. W ostatniej chwili podjechała kareta i woźnica powiedział, że Stwórca już na nich czeka. ("Bóg jest srogi ale sprawiedliwy" - tak oznajmił woźnica).

Wszyscy się ucieszyli. Ekipa się załadowała do karety oprócz młodego bo powiedział, że chce zostać z dziewczyną. Więc pojechali bez niego, prosto między chmurki :)

The End