Od początku wiemy, że mordercą jest Mason, czyli postać grana przez Erica Robertsa. Film jest bardzo nieestetyczny bym powiedział, co nie oznacza, że są w nim jakieś obrzydliwe sceny, tylko pod względem montażu jest chaotyczny. Dużo głośnej niepasującej muzyki, utwory w ogóle nie są wyszukane. Produkcja miała potencjał na coś odrobinę lepszego, lecz nie wykorzystano takich możliwości jak obecność Robertsa na planie. Jak to w sumie jest? Posiadanie takiego aktora w filmie i kompletne nie wykorzystanie tego. Czym kierują się ci, co to produkują. No, ale nieważne. Roberts zabija wszystkich bez jakiegoś głębszego powodu, po czym do jego domu, gdzie został już tylko sam z synem, przyjeżdża grupa nastolatków, no i siedzą tam z nim, że to niby będzie super spędzony czas. Fabuła jak sami widzicie to w skrócie kompletne jaja. Wiadomo, co się dzieje dalej i jak się film kończy. Poza Ericem, którego postać w tym filmie, nie była moją wymarzoną, ciężko tu o cokolwiek innego fajnego. Wątpię, że ktokolwiek inny się na forum tego filmu pojawi, ale może to i dobrze. Wiecie, ktoś to musi obejrzeć. Padło na mnie :D